Treść strony SEZON 2011/

Liga szansą dla juniorów
Szkoleniowiec Nesty mówi o motywach zwolnienień w klubie i niespodziewanych rezygnacjach graczy

Rozmowa z JAROSŁAWEM LEHOCKYM, słowackim szkoleniowcem hokeistów Nesty Karaweli Toruń, przebywającym obecnie na urlopie w swojej ojczyźnie.


Dariusz Łopatka: Zapewne już Pan wie, że został Pan jedynym obcokrajowcem w klubie.

Jaroslav Lehocky: Tak, wiem. Słyszałem.

D.Ł. Z gry w Toruniu zrezygnowali Toms Bluks i Frantiszek Bakrlik. Jest Pan zaskoczony taką decyzją?

J.L. Ani Bluks, ani Bakrlik nie mieli podpisanych kontraktów z naszym klubem. Chcieliśmy, aby rozpoczęli treningi na lodzie z naszą drużyną, ale liczyliśmy się także z tym, że wybiorą inny kierunek. W tej chwili musimy poszukać dla nich zastępstw, gdyż Bluks został w domu, a Bakrlik będzie grał na Wyspach Brytyjskich. Poza tym nie ma pewności, czy załapałby się do składu.

D.Ł. Jak to?

J.L. Nie widziałem go na lodzie od dawna, więc nie wiem, co obecnie prezentuje.

D.Ł. Strata Bluksa jest jednak bardzo niepokojąca, on z pewnością załapałby się do składu Nesty Karaweli.

J.L. Zgadza się, jednak nie mieliśmy wpływu na jego decyzję. Teraz musimy znaleźć za niego zastępcę. Potrzebujemy zarówno obrońcę, jak i napastnika. Musimy się jednak trzymać ustalonych reguł. Nie mamy bowiem tyle pieniędzy, co inne drużyny. Nasze możliwości finansowe są ograniczone. Gdyby było inaczej, to w tej chwili mielibyśmy już komplet obcokrajowców. Jest jednak tak, że chcielibyśmy wiele, ale za małe pieniądze.

D.Ł. Czasu na przeprowadzanie transferów jest co prawda sporo, lecz już niebawem rozpoczynacie przygotowania na lodzie. Lepiej było, gdyby skład był gotowy.

J.L. Wierzę, że do czasu powrotu do treningów uda nam się porozumieć z kilkoma zawodnikami. Jeżeli się nam nie powiedzie, to trudno. Przyjadą później. Chciałbym mieć dwóch obcokrajowców do momentu rozpoczęcia serii meczów sparingowych.

D.Ł. Niedawno zrezygnowaliście z trzech innych graczy, więc sytuacja kadrowa jest daleka od zadowalającej.

J.L. Co do rozwiązania kontraktów z Łukaszem Chrzanowskim, Pawłem Połącarzem i Piotrem Winiarskim, powiem tak - było nas za dużo. To jedna rzecz. Druga jest taka, że niemal wszyscy w drużynie to torunianie, z drobnymi wyjątkami: Skrzypkowskim, Smeją, Solińskim, Jankowskim i Wróblem. Reszta pochodzi stąd. Z kogo mieliśmy zrezygnować? Z juniorów? Mamy przecież Huzarskiego, Gimińskiego, Michała Kalinowskiego, Pieniaka i Husaka. Trenuje z nami również Gazda. To są juniorzy. Mieliśmy z nich zrezygnować? Przecież oni nie dostali jeszcze szansy gry.

D.Ł. Rezygnacja z wychowanków zazwyczaj jednak źle kończyła się dla toruńskiego klubu.

J.L. Nasza decyzja była taka, że w najbliższym sezonie szansę gry dostaną młodsi zawodnicy. Mamy juniorów i na nich stawiamy. Tak na marginesie dodam, iż kilka dni temu treningi rozpoczęły drużyny ligi KHL (Kontynentalna Liga Hokejowa - przyp. red.). Popatrzyłem na składy tych ekip i każda ma po 25 zawodników, łącznie z bramkarzami. W dzisiejszych czasach niewiele drużyn może pozwolić sobie na utrzymywanie 28 zawodników. Sytuacja jest taka, jaka jest. Budżet jest ograniczony.

D.Ł. Nesta Karawela stawia więc na juniorów.

J.L. W PLH nie ma wielu takich drużyn, które mogłyby się pochwalić tyloma wychowankami w składzie. Juniorzy będą z nami trenować, będą też w kadrze meczowej. Jeżeli zdarzy się jakaś kontuzja, bądź będą lepsi od innych, będą grać. Dla przykładu młodszy z braci Kalinowskich - Michał - jest przygotowany do gry na tym poziomie. Ma odpowiednie umiejętności techniczne, choć może jeszcze nie fizyczne. Dostanie szanse, podobnie, jak inni. Piotrek Winiarski jest starszy od wspomnianych graczy, ale nikt nie powiedział, że nie będzie mógł w przyszłości powrócić do Torunia. W tym momencie nie załapał się do składu, gdyż kosztował klub więcej, niż juniorzy. Podobnie ma się sprawa z Łukaszem Chrzanowskim.

D.Ł. Jakie macie plany na zapełnienie wolnych miejsc? Rozmawiał już Pan z zawodnikami zza granicy?

J.L. Zaraz po tym, gdy dowiedzieliśmy się, że Bluks i Bakrlik zrezygnowali z gry w Toruniu, wykonałem kilka telefonów. Rozmawiałem ze znajomymi zawodnikami, trenerami i klubami. Okazuje się, że na Słowacji są drużyny, które nie mają jeszcze podpisanych żadnych kontraktów, choćby z jednym zawodnikiem.

D.Ł. Na rynku dostępnych jest więc sporo hokeistów.

J.L. Tak. Sytuacja jest taka, że część zawodników domaga się wysokich kontraktów. Dlatego nie mogą liczyć na kontrakty w klubach ze Słowacji, Czech, czy Polski, do momentu obniżenia swoich oczekiwań. My potrzebujemy tylko obrońcę i prawoskrzydłowego.

D.Ł. Skoro jesteśmy przy oczekiwaniach. Tańsi byliby prawdopodobnie Kanadyjczycy. GKS Katowice, beniaminek PLH, obrał taki kierunek transferowy i dość szybko porozumiał się z zawodnikami zza oceanu, w dodatku posiadającymi polskie korzenie.

J.L. Tak. To może rzeczywiście okazać się dobrym kierunkiem. Przy czym, obierając takie kroki, musielibyśmy najpierw przetestować takich zawodników, a to wiąże się z dodatkowymi pieniędzmi. Nie wykluczamy jednak również tego kierunku poszukiwań.

D.Ł. Większym problemem jest zazwyczaj podpisanie kontraktu z porządnym obrońcą, niż napastnikiem.

J.L. To prawda, ale w tej chwili mam dwóch kandydatów do gry w Neście. Jeden z nich był najlepszym graczem swoich drużyn przez kilka ostatnich lat, a jeszcze niedawno grał w czeskiej ekstralidze. Ostatni sezon spędził tymczasem za granicą. Nie powiem kto to, ale jest chętny do gry w Toruniu. Problem jest jednak taki, że potrzebujemy prawdopodobnie nieco więcej pieniędzy, niż życzył sobie Bluks. Na polskie warunki byłby to jednak dobry obrońca. Ja mogę zaproponować mu jednak tylko tyle, ile powie mi prezes. Napastników jest tymczasem na rynku dużo więcej.

 

Źródło: Nowości

wstecz

Kontakt

Bannery