Treść strony SEZON 2011/

Czułem się tak, jakbym odbierał kondolencje - mówi P. Bomastek
Rozmowa z PRZEMYSŁAWEM BOMASTKIEM, byłym hokeistą, a także kapitanem Nesty Karaweli Toruń, drużyny, która w miniony poniedziałek została wycofana z rozgrywek o mistrzostwo kraju.

Dariusz Łopatka: Sytuacja hokeja w Toruniu została wyjaśniona. Co w takim przypadku, gdy zespół został wycofany, stanie się z Przemysławem Bomastkiem?

Przemysław Bomastek: Nie wiem, co powiedzieć. W poniedziałek spotkaliśmy się na lodowisku, w szatni, z chłopakami. Porozmawialiśmy o tym, co kto ma w planach. Ja, powiem szczerze, nie wiem sam, co robić dalej.

D.Ł. Cała drużyna, każdy z Was, została postawiona przed faktem.

P.B. Niestety, obecnie w Toruniu pojawiło się kilkanaście nowych osób ze statusami bezrobotnych. Kilku zawodników zapewne dalej będzie szukało przygody z hokejem. Mówię o przygodzie, a nie o karierze, gdyż kariera to w polskiej lidze za duże słowo. Inni zajmą się pewnie jakimiś interesami.


D.Ł. Być może za szybko o tym rozmawiamy, ale jaki ma Pan plan? Bierze Pan pod uwagę założenie firmy, a może pozostanie przy hokeju, jako szkoleniowiec?

P.B. Nie. Myślę, że do szkolenia młodzieży nie miałby raczej cierpliwości. Jestem dość impulsywną osobą, choć nie wykluczam pracy, jako szkoleniowiec. Wraz z żoną zastanawiamy się jednak, co robić dalej.

D.Ł. Ostatnie spotkanie z drużyną w szatni zapewne nie było miłe...

P.B. Rzeczywiście, trudno było szukać uśmiechów, chociaż jesteśmy zżytą paczką osób i znamy się nie od dzisiaj. Z niektórymi chłopakami gramy już kilkanaście lat, więc znamy się jak „łyse konie”. Czuliśmy się dobrze w swoim towarzystwie, a ktoś nam to wszystko zabrał.

D.Ł. Macie pretensje - o to, że drużyna została wycofana z ligi, że w klubie od zawsze brakowało pieniędzy - do konkretnych osób?

P.B. Rozmawiałem z wieloma osobami - przyjaciółmi, znajomymi i kibicami. Czułem się tak, jakbym odbierał kondolencje od tych wszystkich osób. Obwiniać wiadomo kogo można, ale szkoda słów.

D.Ł. Czy myśli Pan, że hokej w Toruniu się odrodzi?

P.B. Nie wiem, co przez to rozumieć. Włodarze klubu zapowiadają, że chcą wyprowadzić spółkę na prostą i od nowego sezonu wznowić grę w pierwszej lidze. Tylko pytanie, czy spółkę uda się „wyprostować”, a po drugie, czy znajdzie się odpowiednia liczba zawodników, aby grać w pierwszej lidze. Gdybyśmy spojrzeli na skład naszej drużyny, z ostatniego meczu, to było nas osiemnastu, w tym trzech obcokrajowców i trzech chłopaków z Gdańska, Warszawy i Gorzowa (Marek Wróbel, Michał Porębski i Piotr Husak - przyp. red.). Na dobrą sprawę torunian zostało dwunastu. Kilku z nich może wyjedzie grać gdzie indziej, może kilku innych zajmie się pracą nie związaną z hokejem i nie będą chcieli wrócić do gry, trudno powiedzieć, co będzie dalej. Działacze chwalą się tym, że Sokoły to mistrzowie Polski wśród juniorów, ale warto się zastanowić, jaką przyszłość mogą oni wiązać z hokejem, kiedy w Toruniu nie ma drużyny seniorów? Jaką przyszłość mogą wiązać z tą dyscypliną, skoro przez lata, bez przerwy, klub borka się z kłopotami finansowymi? Ci chłopcy, którzy mają po 17, czy 18 lat, kierunkują swoje drogi życiowe, a w takiej sytuacji raczej nie postawią na hokej.

D.Ł. Dziwić może pewność, z jaką działacze mówią o uregulowaniu wszystkich długów i starcie w pierwszej lidze, już w kolejnym sezonie.

P.B. Dokładnie. Daj Boże, aby znaleźli się chłopcy chętni do gry w hokeja i oby było ich dużo, bo Toruń zasługuje na ten hokej. Pokazał to ostatni mecz. Jest tutaj wiele osób, którym zależy na tej dyscyplinie sportu i ją kochają.

D.Ł. A jak jest z Pana miłością do hokeja, do gry, czy nawet do przebywania w szatni?

P.B. Od kilkunastu lat grałem w hokeja i tym żyłem, teraz pozostała pustka.

D.Ł. Dalej będzie Pan szukał gry, czy rozstaje się z łyżwami?

P.B. W połowie ubiegłego sezonu otrzymałem fajną propozycję gry poza Toruniem (w Krakowie - przyp. red.). Zdecydowałem się jednak na grę tutaj. Nie wiem, zastanawiam się nad tym, czy zrobiłem dobrze, czy źle. Teraz natomiast trudno podjąć decyzję z dnia na dzień. Muszę się z tym oswoić, ochłonąć i wtedy pomyśleć, co dalej robić. Wiem tylko tyle, że kilka dni temu ktoś zgasił nam światło.

D.Ł. Dziękuję za rozmowę.

P.B. Również dziękuję. Ze swojej strony chciałbym podziękować wszystkim naszym kibicom, a także panom Andrzejom - Gajkowi i Kończalskiemu - za próby ratowania hokeja w Toruniu.

 

Źródło: Nowości

wstecz

Kontakt

Bannery