Treść strony EIHC 2007 - TORUŃ


Obrona do poprawki


Rozmowa z RUDOLFEM ROHACZKIEM, trenerem reprezentacji Polski










- W ostatnim poważnym sprawdzianie przed
mistrzostwami świata przegrywamy zdecydowanie z przeciętnymi Węgrami.
Czasu na poprawki nie zostało już wiele...


- Ten mecz nam
po prostu nie wyszedł. W pierwszej tercji popełnialiśmy za dużo błędów
w obronie, które rywale bezlitośnie wykorzystywali. Praktycznie oddali
dwa celne strzały i prowadzili 2:0. Mieliśmy grać agresywnie i ruszyć
do przodu. Było widać poprawę, mieliśmy dużą przewagę, ale węgierski
bramkarz bronił znakomicie. Przeciwnik zagrał bardzo dobrze taktycznie
i wykorzystywał nasze słabości.

- Ocenił Pan mecz z Węgrami, a jakie wnioski są po całym turnieju?

-
Musimy jeszcze wiele pracować. Przede wszystkim nad maksymalnym
uproszczeniem gry naszych obrońców. Oni nie tylko popełniają błędy, ale
także za długo przetrzymują krążek. We współczesnym hokeju tak się po
prostu nie gra. Niemal każdy zespół na świecie teraz już agresywnie
atakuje, więc nie ma czasu na takie zabawy we własnej tercji.
Przechodzenie z defensywy do ataku musi być dużo szybsze, w Toruniu
takie przestoje bardzo hamowały naszą grę.

- Gdyby Pan miał wybrać najlepszą piątkę w swoim zespole...

-
Jeśli chodzi o bramkarza, to trudno mi powiedzieć. Zarówno Rafał
Radziszewski jak i Przemysław Odrobny pokazali się z dobrej strony.
Jeszcze dokładnie nie analizowałem ich gry, ale raczej nie popełniali
wielkich błędów. Przy puszczanych bramkach nie mieli nic do
powiedzenia. Jeśli chodzi o zawodników z pola to pozytywnie zaskoczyli
mnie Krzysztof Zapała i Adrian Kowalówka, potraktowałbym ich na równi w
rywalizacji o jedno miejsce. Czerkawski to wiadomo, pokazał swoją
klasę, atak uzupełniłby jeszcze Marcin Jaros. W obronie postawiłbym na
duet Rompkowski - Gonera.

- Jakie Pan zmiany kadrowe przewiduje jeszcze przed mistrzostwami świata?

-
Na nazwiska jest wcześniej, ale myślę, że z kadry na turniej w Toruniu
ma szansę pojechać do Chin maksymalnie połowa zawodników. Turnieje Euro
Ice Hockey Challenge są przede wszystkim dla młodych zawodników, oni
właśnie na tego typu imprezach zdobywają doświadczenie. Dlatego być
może nie wytrzymali do końca presji gry przed własną publicznością i
tak to się skończyło. Ale to zaprocentuje za rok czy dwa, młodzież z
każdym meczem staje się silniejsza. Jak nie damy im szansy, to ta
generacja odejdzie, a na jej miejsce nie będzie nikogo.

- Który z zawodników TKH zachował jeszcze szanse na udział w mistrzostwach świata?

-
Będę jeszcze o tym rozmawiał z trenerami klubowymi, ale o wszystkim
zadecydują mecze play off. Pewniaków w zasadzie nie ma, było widać
poziom gry zespołu w Toruniu, więc nikt nie może już myśleć o Chinach.

- Kto Pana zawiódł najbardziej?

-
Nie będę podawał nazwiska, ale mam swoje zdanie na temat kilku bardziej
doświadczonych hokeistów. Oni mieli stanowić o sile drużyny, pociągnąć
za sobą młodszych kolegów, pokazać im właściwy kierunek. Tymczasem było
dokładnie odwrotnie: to młodzi ciągnęli starszych. Tak nie może być.

Rozmawiał Joachim Przybył (Gazeta Pomorska)


wstecz

Kontakt

Bannery