Treść strony SEZON 2007/ 2008
Naprzód Janów zabierze nam miejsce w pierwszej szóstce?
Pomimo pokonania KH Sanok torunianie nie zdołali utrzymać się na szóstym miejscu w tabeli.
W niedzielę przegrali w Nowym Targu, co wykorzystał Naprzód Janów, który uporał się z Polonią Bytom.
Po
bardzo słabym występie na Jantorze mecz z Sanokiem był dla
podopiecznych Mariana Pysza i Andrzeja Masewicza jednym z ważniejszych
w tej fazie sezonu. Obie drużyny rywalizują o awans do grona sześciu
najlepszych i każdy punkt zdobyty w bezpośrednim pojedynku liczy się
przynajmniej podwójnie. - Chociaż straciliśmy jako pierwsi bramkę i
mecz się zaczął układać nie po naszej myśli, to walczyliśmy - mówi I
trener TKH. - Zawodnicy starali się wykonywać założenia taktyczne i
stosowali się do naszych poleceń, więc to dobrze rokuje na przyszłość.
Wcale nie było tak łatwo
W
trakcie spotkania gospodarze wykazali swoją wyższość i pogrążyli
rywala, dla którego była to szósta porażka z rzędu. Nie obyło się
jednak bez strat. W czwartej minucie kontuzji nabawił się Rudolf
Vercik. - To stało się przy starciu z przeciwnikiem pod bandą -
opowiada Słowak. - On na mnie wpadł i poczułem ból.
Okazało
się, że mam naderwane przyczepy mięśnia dwugłowego i czeka mnie
prawdopodobnie czternaście dni przerwy. Chodzę już na rehabilitację.
Bez
Vercika torunianie pojechali w niedzielę do Nowego Targu, gdzie
przegrali 2:6. - Rezultat jest trochę za wysoki - uważa Marian Pysz. -
Skrzydła podcięła nam piąta bramka zdobyta przez Zbigniewa Podlipniego,
ale zagraliśmy naprawdę solidnie i jeżeli nadal będzie taka dyscyplina,
to musi się coś ruszyć w tym zespole. Fakt, że złapaliśmy zbyt dużo
kar. Szczególnie mocno dała się we znaki kara Kosedy, w wyniku której
musieliśmy się bronić w osłabieniu przez pięć minut, ale udało nam się
wybronić i ogółem straciliśmy tylko jednego gola, kiedy Nowy Targ grał
z jednym zawodnikiem więcej na lodzie.
- Gramy teraz trochę
innym systemem wraz z przyjściem nowego trenera - mówi Marian Kacir. -
Staramy się jak najwięcej strzelać na bramkę, bo to daje okazje do
dobitek i tak właśnie padały gole. To nie był wcale taki łatwy mecz,
jak pokazuje wynik.
Urwać punkty faworytom
W 34.
minucie Podhale prowadziło tylko różnicą dwóch trafień. - Część
zawodników, jak Bartosz Dąbkowski czy Jarosław Dołęga, byli po chorobie
i wytrzymali fizycznie do czterdziestej minuty, a potem widać było po
nich, że mają już dosyć - przyznaje toruński szkoleniowiec. - Nasza
sytuacja w tabeli jest ciężka. Swoje spotkanie wygrał Naprzód i jest
już na szóstym miejscu, a przed nami przecież trudna końcówka rundy z
meczami w Tychach, Krakowie, a następnie ze Stoczniowcem w Toruniu.
Walka jednak trwa do końca i może uda nam się coś urwać faworyzowanym
drużynom.
Paweł Kumiszcze (Gazeta Pomorska)