Treść strony kwiecień_2008

Falstart na początek

Polacy zainaugurowali wczoraj Mistrzostwa Świata w hokeju na lodzie do lat 18. Niestety wraz z pierwszym meczem nadeszła pierwsza porażka..

Polska U18 - Słowenia U18 0:5 (0:2, 0:2, 0:1)

0:1 - Anže Florjančič - Črt Snoj - Eric Pance (13.07)
0:2 - Miha Mulej - Gašper Jordan - Jan Berčič (19.53)
0:3 - Aljaž Novak - Žiga Grahut (23.12); 5/4 (Marek)
0:4 - Gregor Režek - Miha Verlič - Denis Crnkič (25.08) 
0:5 - Aleksander Magovac - Jan Berčič - Gašper Jordan (59.36); 5/3 (Maciejewski, Winiarski)

Kary: 16 min (w tym 4 tech.) - 8 min
Sędziowie: Sven Bergman (gł./NED); Trpimir Piragič (CRO), Viktor Pliats (BLR)
Widzów: 300

Polska U18: Szczerba (Nowak n/g) - Marek (2), W. Bryniczka; Kmiecik, K. Bryniczka, D. Kapica - Pociecha (2), Bychawski; Witecki, R. Galant, Neupauer - Maciejewski (2), Kantor; Mac. Rompkowski (2), Winiarski (2), Kogut - Czapkowski, Wanacki; Kosidło (2), Bepierszcz (2), Chmielewski

Słowenia U18: Koželj (Petrov n/g) - Novak, Grahut; Ograjenšek, Rakanovič, Dolinšek (2) - Ščap, Gregorc; Florjančič, Snoj (2), Pance - Magovac, Zupančič; G. Jordan (4), Mulej, Berčič oraz Potočnik; Kuralt, Crnkič, Verlič, Režek


Spotkanie rozpoczęło się dość niemrawo, zawodnicy obu drużyn byli wyraźnie spięci. Składne akcje należały do rzadkości. Dopiero kara nałożona na Gašpera Jordana pozwoliła rozwinąć skrzydła Polakom. Damian Kapica oddał strzał z nadgarstka zza nóg obrońcy, ale bramkarz bez problemów chwycił krążek. Sytuacja odwróciła się w 12. minucie, kiedy na ławce kar przebywał Bartłomiej Pociecha. W przewadze Słoweńcy dwukrotnie uderzali na bramkę za sprawą Aleksandra Magovaca oraz Jure Dolinška - dwukrotnie niecelnie. Napór rywali biało-czerwonych rósł jednak z każdą minutą.

Nie spuszczali z tonu


Podopieczni Mitji Kerna dopięli swego w 14. minucie. W zamieszaniu podbramkowym największym sprytem wykazał się Anže Florjančič, otwierając wynik. Teoretycznie, stracona bramka powinna rozjuszyć gospodarzy – nic bardziej mylnego. Podopieczni Mariusza Kiecy i Jacka Szopińskiego nadal grali dość nieporadnie, a przede wszystkim zbyt indywidualnie. To nie mogło przynieść pozytywnego skutku.

W 16. minucie fatalny błąd popełnił Bartłomiej Bychawski. Obrońca drugiej formacji przy wyprowadzaniu krążka z tercji obronnej, podał go wprost do Florjančiča. Asysty jednak nie zaliczył, bo Słoweniec przegrał pojedynek sam na sam z Nikiforem Szczerbą. Nie zrażeni tym niepowodzeniem rywale nie zamierzali spuszczać z tonu i na siedem sekund przed końcem pierwszej części podwyższyli na 2:0. Podanie Gašpera Jordana, strzałem z okolic linii niebieskiej, na bramkę zamienił Miha Mulej. 

Zaczęli grać, kiedy było już "po meczu"


Ci, którzy liczyli na odrodzenie Polaków w drugiej tercji, srogo się zawiedli. Gospodarze mistrzostw nadal grali słabo. Ale to pół biedy. Spodobała im się ławka kar i zaczęli się bawić w bezmyślne przekraczanie przepisów. Kosekwencją jednej z "odsiadek" był gol Aljaža Novaka w 24. minucie. Obrońca rywali dobił strzał Žigi Grahuta. Krótko potem na listę strzelców wpisał się Gregor Režek. Gol ten ustawił resztę spotkania, ale wcale nie musiał, gdyby w końcowch fragmentach tercji krążek, po uderzeniu z backhandu, Piotra Winiarskiego wpadł do siatki. Ten jednak wolał słupek. To była jedna z nielicznych groźnych sytuacjio pod bramką Słowenii. 
 
To co się stało w trzeciej tercji można sobie tłumaczyć tylko w jeden sposób. Mecz był praktycznie rozstrzygnięty, presja przestała odgrywać jakąkolwiek rolę, a stres - o stresie już nikt nie pamiętał. Polacy zaczęli kręcić przeciwnikami i raz po raz nękać zesztywniałego od bezczynności Roka Koželija. Niestety, strzały Winiarskiego, Kaspra Bryniczki, Macieja Rompkowskiego, jak i Jakuba Witeckiego nie zapaliły czerwonej lampki. Biało-czerwoni potrafili wjechać do tercji, wymienić kilka podań, ale z wykończeniem akcji było już o wiele, wiele gorzej. Stąd też nikt się nie doczekał honorowej bramki. Ta padła po drugiej stronie lodowiska. W podwójnej przewadze z linii niebieskiej Szczerbę pokonał raz jeszcze Magovac.


Mariusz Kieca: Przed tym meczem obawiałem się tylko jednego - czy wytrzyma psychika zawodników. Dziesięciu z piętnastu można powiedzieć, że było sparaliżowanych sytuacją na lodzie i to był czynnik decydujący. Nie zgodziłbym się z twierdzeniem, że graliśmy zbyt indywidualnie. Po prostu jeśli w każdej formacji jest dwóch, trzech graczy, którzy stoją i nie mogą się ruszyć, to pozostali biora krążek i staraja się go wprowadzić do tercji przeciwnika. Przy 0:4 w grze Słoweńców nic się nie zmieniło, z nas zeszło ciśnienie. Wtedy można było nawiązać walkę, stwarzać sytuacje. Z taką drużyną jak Słowenia nie było szans, żeby odwrócić wynik. Mistrzostwa są podwójnie trudne jeśli odbywają się w Polsce. Czasami seniorzy nie dają sobie z tym rady psychicznie, a co dopiero nastolatkowie. Myślę, że nie możemy przesądzać po pierwszym meczu, że będziemy bronić się przed spadkiem. Jutro zagramy od początku na cztery ataki, żeby z Czechami utrzymać tempo gry, które będzie na pewno wyższe.

wstecz

Kontakt

Bannery