Treść strony czerwiec_2010
.
TKH a historia toruńskiego hokeja ostatnich lat
Toruński hokej na lodzie boryka się z problemami organizacyjnymi i finansowymi praktycznie od zawsze, ze szczególnym ich natężeniem od połowy lat dziewięćdziesiątych XX wieku do dzisiaj. Zmiany gospodarcze, które wówczas nastąpiły w Polsce, miały fatalny wpływ na organizację klubów sportowych. Dla wielu z nich próby przestawienia się na nowy sposób myślenia o finansowaniu sportu zakończyły się katastrofą. Toruński hokej nie należy do wyjątków – upadał już w 1994 roku i w 1999 roku. Za każdym razem z powodu braku dostatecznych środków finansowych.
Najbardziej widocznym znakiem tych zawirowań jest nazwa zespołu. Toruńskie drużyny hokejowe wielokrotnie zmieniały swoją nazwę w związku ze zmianą sponsorów tytularnych. Jak pokazuje historia, oparcie się na jednym dużym darczyńcy zawsze niosło ze sobą pewne ryzyko, ponieważ sponsorzy przychodzili i po jakimś czasie odchodzili. Za każdym razem było to przyczyną poważnych trudności w klubie. I niewiele pomagały środki finansowe uzyskane z innych źródeł, ponieważ było tych środków przeważnie za mało.
Jeżeli jednak patrzymy na hokej jako dyscyplinę sportu, to trwa on w Toruniu od 85 lat głównie za sprawą sporej grupy, pasjonujących się tym sportem działaczy. Niezależnie od losów kolejnych mutacji hokejowych klubów, zawsze zbierała się grupa zapaleńców gotowa podjąć ryzyko kontynuowania historii toruńskiego hokeja. Kolejną kartą tej hokejowej historii jest TKH, które powstało w 2001 roku praktycznie od zera. Przez okres dziewięciu lat udało się temu stowarzyszeniu osiągnąć wiele z założonych celów. Przede wszystkim błyskawicznie odzyskało dla Torunia miejsce w hokejowej ekstralidze (utracone w wyniku upadku poprzedniego klubu), skupiło w drużynie zawodników związanych z regionem (którzy w wyniku upadku poprzedniego klubu rozpierzchli się po całej Polsce lub zakończyli kariery), zdobyło Puchar Polski, trofeum jakiego jeszcze hokejowy Toruń nie posiadał, kontynuowało i ugruntowało w hokejowym światku pozycję Turnieju im. Ludwika Czachowskiego, rozpoczęło masowe szkolenie młodzieży (kontynuowane od 2003 roku przez klub MKS Sokoły, założony przez działaczy TKH).
Tak szeroko zakrojony projekt popularyzacji i rozwoju dyscypliny (zgodny z oczekiwaniami kibiców, władz miasta, mediów) rodzi niestety ogromne potrzeby finansowe. Spełnienie takich potrzeb nie jest zaś łatwe. Jak powszechnie wiadomo, działające w Toruniu firmy nie przeznaczają na reklamę poprzez sport bardzo dużych funduszy, choć nie można nie doceniać ich starań. Niestety Toruń nie miał szczęścia stać się siedzibą wielkich państwowych koncernów, które są w tym względzie o wiele bardziej szczodre i zazwyczaj chętnie finansują sport w swoim najbliższym otoczeniu. TKH miało za to tyle szczęścia, że przez wszystkie lata było w stanie znaleźć miejscowego sponsora na tyle majętnego, że mógł zostać sponsorem tytularnym. Dodatkowo, starając się znaleźć brakującą część budżetu, działacze wpadli na pomysł zorganizowania „Klubu 100”, w którym znalazły się firmy przeznaczające na promocję mniejsze kwoty. Idea ta znalazła duże poparcie wśród lokalnych firm. Dołączając do tego fundusze, które na promocję oraz wsparcie sportu kwalifikowanego przeznacza Miasto Toruń, budżet klubu był zazwyczaj bliski zrównoważenia. Jednak decydujące okazało się tu słowo ”bliski” oraz kryzys finansowy, który w ostatnich latach dotknął nie tylko polską gospodarkę.
TKH, o czym nikt nigdy głośno nie mówił, od kilku lat wykazywało roczną stratę w swej działalności. Strata ta kumulowała się i w chwili kryzysu, gdy wielu sponsorów zdecydowało się poczynić oszczędności w swoich budżetach i wstrzymać wydatki na promocję poprzez sport, w brutalny sposób przypomniała o podstawowych prawach ekonomii. Krótko mówiąc – wydawaj tyle ile realnie posiadasz i nie licz, że jutro będzie lepiej, bo możesz się sparzyć. W TKH całkowicie rozminęły się oczekiwania szeroko rozumianego otoczenia społecznego, domagającego się sukcesu (czytaj: medalu) oraz finansowych możliwości tego samego otoczenia (czytaj: zgromadzenie budżetu, umożliwiającego zdobycie tegoż medalu). Przez kilka lat, starano się sporym kosztem ściągnąć do Torunia zawodników, którzy daliby w końcu miastu upragniony medal, nie czekając na wychowanie własnych zawodników na odpowiednim poziomie. W ten sposób przez toruńską drużynę przewinęły się prawdziwe gwiazdy i tuzy polskiego hokeja. Niestety, tak jak szybko przychodzili, tak i szybko odchodzili, ponieważ klub nie był w stanie na dłuższą metę zaspokoić ich oczekiwań finansowych, które wzrastały z każdym sezonem. Ponieważ budżet klubu utrzymywał się na podobnym poziomie, konsekwencją była rosnąca „dziura budżetowa”.
Odbywające się w 2009 roku Walne Zgromadzenie TKH musiało udzielić odpowiedzi nie tylko na pytanie: „co dalej?”, ale także: „w jaki sposób?” w sytuacji, gdy ostatnie miesiące poprzedniej kadencji, z powodu wcześniejszej rezygnacji niektórych członków Zarządu, klubem „z musu” zarządzał dyrektor klubu. Bez wątpienia na taką sytuację personalną wpływ miały kumulujące się trudności finansowe. Poprzedzające Zgromadzenie, wielotygodniowe poszukiwania i konsultacje pokazały, że trudno liczyć na pozyskanie do grona działaczy nowych kandydatów spośród prominentnych postaci toruńskiego biznesu. Skupiono się na tej grupie, ponieważ społecznie pełnione funkcje w Zarządzie Stowarzyszenia nie mogły skusić nikogo, kto nie posiada innych, stałych źródeł utrzymania.
Zarząd wybrany w 2009 roku, po zapoznaniu się ze stanem finansów klubu, natychmiast postawił przed sobą dwa cele: ograniczenie wszelkich, zbędnych wydatków i wprowadzenie do drużyny jak największej ilości młodych zawodników z Torunia. Takie kroki trzeba było podjąć, chcąc zmieścić się w planowanym budżecie. Jednocześnie Zarząd był przekonany, że mimo takich ograniczeń utrzymanie zespołu w ekstralidze jest w pełni realne. Dlatego nie ograniczano wydatków na nowy sprzęt, zabezpieczenie medyczne i odnowę biologiczną. Czas pokazał, że determinacja zawodników innych drużyn była znacznie większa i stało się to, czego nikt tak naprawdę się nie spodziewał – spadek do niższej klasy rozgrywkowej.
Czy ktoś zawinił szczególnie? Nie. To raczej wspólna kara dla wszystkich, którzy zlekceważyli ambicję sportowców innych drużyn, którzy zlekceważyli wymogi ekonomii, którzy nie wsparli klubu w decydujących chwilach. Trzeba też wspomnieć, że od dawna TKH nie miał tzw. „dobrej prasy”. Media nie dostrzegały zmiany podejścia do klubowych finansów, skupiając się raczej na personaliach i zakulisowych plotkach. Nie wnikając w przyczyny, wypominano sławnych hokeistów, którzy po kolei opuszczali klub, sugerowano niegospodarność a nawet nieuczciwość. Atmosfera pomówień i podejrzliwości prowadziła z kolei do zmniejszania frekwencji na trybunach, co tym bardziej utrudniało realizację zadania.
Zarząd TKH prowadził w ostatnim roku wiele zaawansowanych rozmów sponsorskich, szczególny nacisk kładąc na poszukiwanie dużych partnerów biznesowych poza Toruniem. Nie było w tym bynajmniej żadnej niechęci, ale prosta kalkulacja – w Toruniu ilość ubiegających się o wsparcie klubów sportowych znacznie przekracza możliwości toruńskiego kapitału. Rozmowy te były dalece zaawansowane i pozwalały liczyć na wprowadzenie nowych, możnych sponsorów do toruńskiego klubu. Spadek zespołu z ekstraligi mocno pokrzyżował te plany, jednak niektóre z rozmów są kontynuowane i w przyszłości mogą zostać sfinalizowane.
Równolegle z prowadzeniem bieżących spraw klubu, Zarząd TKH przygotowywał się do powołania spółki akcyjnej. Akt powołania spółki sam w sobie nie gwarantuje co prawda żadnego przełomu, jednak przy właściwie przygotowanych jej podstawach, daje szansę na zorganizowanie klubu na zupełnie innym poziomie profesjonalizmu. Mimo, że spadek z ekstraligi nie ułatwia zadania przekonania potencjalnych akcjonariuszy, to jednak na pewno nie wyklucza realizacji planów. Jednak zdaniem władz klubu, biorąc pod uwagę realia toruńskiego sportu (własność obiektu, wszechstronne relacje z potencjalnymi sponsorami, zainteresowanie promocją), w grupie akcjonariuszy – założycieli Spółki – powinna znajdować się Gmina Miasta Toruń. I do takiego rozwiązania zmierzają aktualne działania władz miasta. Cieszy nas, że w ten sposób realizowane są nasze plany, mimo że władze miasta widzą bardzo ograniczone możliwości udziału w tym procesie aktualnie działających stowarzyszeń. W ten sposób może się zdarzyć tak, że część zapału, doświadczenia i posiadanej wiedzy pozostanie niewykorzystana. Niemniej jednak, można mieć nadzieję, że mimo nawarstwienia niekorzystnych zdarzeń, toruński hokej na lodzie i z tej opresji wyjdzie obronną ręką, wykorzystując nowe możliwości i perspektywy, jakie niesie Spółka Akcyjna.
Tą krótką notką historyczną, odnoszącą się do kilkunastu ostatnich lat dziejów toruńskiego hokeja na lodzie, chcielibyśmy zainicjować szerszą prezentację historii tej dyscypliny sportu w Toruniu. Z tego też względu rozpoczniemy niebawem, na łamach naszej strony internetowej, publikację fragmentów nowo powstającej książki, która bardziej szczegółowo przybliży toruńskie sukcesy i porażki na przestrzeni 85 letniej historii czarnego krążka w naszym mieście. Historii wyjątkowego poświęcenia zawodników oraz działaczy, historii od zawsze naznaczonej chronicznym brakiem pieniędzy.