Treść strony wrzesień_2005

Guma to guma czasem podskoczy

Pomimo tego, że rozegrali najlepszy mecz w bieżących rozgrywkach to przegrali. TKH ThyssenKrupp Energostal uległ w pojedynku piątej kolejki wicemistrzowi kraju Unii Oświęcim 0:2 (0:0, 0:0, 0:2).

Zespół wielokrotnego mistrza Polski Unii Oświęcim zawsze stawiał trudne warunki na toruńskim lodzie. Tak też było tym razem, chociaż wynik końcowy mógłby być zupełnie inny. Patrząc na przedmeczowe zestawienie widać było wyraźnie zmiany w szykach obronnych TKH. Trener Morawiecki pomieszał pary obrońców wobec powrotu na lód Piotra Korczaka. Pierwszą parę obrońców utworzyli reprezentanci kadry Rudolfa Rohaczka - Łukasz Sokół i Bartosz Dąbkowski, drugą Matej Bukna i Piotr Cinalski, trzecią zaś rekonwalescent Piotr Korczak oraz Karol Piotrowski. Tak jak wcześniej awizowano w drugim ataku zagrali Romanovskis - Dzięgiel - Laszkiewicz.

Bez bramek ale nie bez sytuacji strzeleckich

Pojedynek rozpoczął się obiecująco dla "Stalowych Pierników". Już po 33 sekundach Tomasz Proszkiewicz mógł w niekonwencjonalny sposób zdobyć punkt. Po jego podaniu zza bramki krążek odbity od kija któregoś z obrońców przetacza się po poprzeczce i spada przed bramkę Tomasza Jaworskiego. Były zawodnik TTH Metron Toruń przytomnie usiadł na gumie nie pozwalając na utratę gola. Pierwszą odsłonę lepiej zaczęli torunianie, dwukrotnie przed szansą pokonania bramkarza Unii stawał Przemysław Bomastek, po razie Korczak i Sokół. Nie przyniosło to efektów. Z przeciwnej strony zacięte ataki Misala, Kowalówki i Jarosa były bliskie powodzenia. Radwan i doświadczony Puzio również nie dawali spokoju Łukaszowi Kiedewiczowi. W 17 minucie z czerwonej linii mocno uderzył były reprezentant kadry juniorskiej Tomasz Połącarz, bramkarz gospodarzy odbił krążek wprost na kij nadjeżdżającego Marka Modrzejewskiego, do strzelenie bramki zabrakło niewiele. Druga odsłona, podobnie jak pierwsza zakończyła się bezbramkowo. Chociaż Unici wpakowali krążek do siatki to gol nie został uznany. W 26 minucie bramkarz Łukasz Kiedewicz był przytrzymywany i bramka strzelona przez dobrze spisującego się Wojciecha Stachurę nie mogła zostać uznana. Gra się zaostrza, drużyny nie potrafią niczym zaskoczyć przeciwników, a przede wszystkim świetnie spisują się bramkarze. Strzały z niebieskiej linii obrońców TKH wyłapuje Jaworski, zaś popisy napastników zazwyczaj kończą się na solidnych obrońcach Kłysie i Gabrysiu. Momentami przewaga leży po stronie gospodarzy. Minutę przed końcem drugiej tercji okazję 2 na 1 zmarnowali Jarosław Dołęga z Przemysławem Bomastkiem. Wyraźnie powracający do wysokiej formy Dołęga w tej sytuacji próbował indywidualnie zakończyć kontratak, Jaworski nie dał się zaskoczyć.

Przypadki się zdarzają

Na ostatnie 20 minut trener Richard Farda "wymodelował" ustawienia. W pierwszym ataku Jakubika zastąpił Bibrzycki. Oświęcimianie od tego momentu grali na 3 ataki. Początkowo to oni przejmują inicjatywę. Przed szansą staje Misal, gol jednak nie pada. Chwilę później na karę wędruje Tomasz Nikiel, torunianie umiejętnie się bronią, stosują pressing już w tercji Unii. Wszelkie starania obronne i optymizm przy kolejnych atakach pękły jak nakłuty balonik w 46 minucie. Jarosław Kłys wbija krążek z czerwonej linii do tercji "Stalowych Pierników", który toczy się z dużą prędkością po lodzie. Tuż przed kijem Łukasza Kiedewicza zaczyna się odbijać po powierzchni. Jest 1:0 dla przyjezdnych, guma wpada nad kijem między parkanami Łukasza Kiedewicza. Przypadkowo stracony gol podcina skrzydła podopiecznym Jarosława Morawieckiego. Chwilowo torunianie sprawiają wrażenie "przymroczonych". Kolejne ataki i zdecydowana przewaga nie przynoszą efektu. Na 45 sekund przed końcem potyczki do boksu zjeżdża Kiedewicz. Torunianie grają z przewagą jednego gracza, krążek przechwytuje wychowanek słowackiego HK Poprad Peter Misal i strzałem po lodzie posyła gumę do pustej bramki, tym samym ustalając wynik końcowy.

Oświęcimski mistycyzm

Podopieczni Jarosława Morawieckiego nie zawiedli, swoją postawą pokazali, że potrafią walczyć z najlepszymi w kraju. Porażkę trzeba przełknąć jak pigułkę o smaku anyżu i odegrać się przy najbliższej okazji. Jeżeli można mówić o szczęściu i dobrych duszkach, to więcej ich po swojej stronie miała drużyna z Oświęcimia. Dobre zawody rozegrali bramkarze, Tomasz Jaworski zapora nie do przejścia, oraz Łukasz Kiedewicz nie licząc niefortunnej interwencji, również nie do pokonania przez przeciwników. Graczom z pola zabrakło precyzji w najważniejszych momentach, lecz również należy uznać, przede wszystkim taktycznie. Stalowe Pierniki rozegrały najlepszą "partię" u progu sezonu, zawodników stać jednak na dużo więcej. Liczymy na to, że forma będzie rosła i już w pojedynku z krakowianami będziemy mogli cieszyć się z wyjazdowego zwycięstwa.

  • autor: Dariusz Łopatka
  • Fot. SQN
  • Fot. SQN
  • Fot. SQN

wstecz

Kontakt

Bannery