Treść strony SEZON 2006/ 2007
Gdzie i kiedy popełniono błędy?
Tak wyglądał sezon 2006/07. Sezon wybujałych ambicji i planów, ostatecznie zakończony na szóstym miejscu.
Trójka
trenerów: Aleksander Zaczesow (na fotografii u góry), Miroslav
Doleżalik (w środku) i Andrzej Masewicz opiekowała się toruńskimi
zawodnikami
Przed rozgrywkami w Toruńskim Klubie Hokejowym
doszło do sporych zmian. Nowym prezesem został Przemysław Radio, który
zastąpił na tym miejscu Andrzeja Kończalskiego. Wcześniej nie
przedłużono umów z trenerami Jarosławem Morawieckim i Andrzejem
Masewiczem.
Informacje nie były rzetelne
Jako pierwszy lukę na etacie głównego szkoleniowca zapełnić miał
Słowak Peter Bohunicki, natomiast pewnym było, że jego asystentem
będzie Stanisław Byrski.
Bohunicki przekładał kolejne terminy przyjazdu do Torunia, tłumacząc
je problemami rodzinnymi, a dodatkowo informacje na jego temat okazały
się mało precyzyjne, dlatego też klub postanowił zrezygnować z jego
usług.
Na pierwszym treningu drużyny, który odbył się 18 maja, nie było więc dowodzącego. Zarząd klubu musiał zatem szybko zareagować.
Dzień później podpisano umowę z Rosjaninem. Aleksander Zaczesow, bo
o nim mowa, podpisał kontrakt i wrócił do swojego rodzinnego kraju, w
poszukiwaniu zawodników zagranicznych, którzy mieli wzmocnić szeregi
toruńskiej drużyny (przed sezonem PZHL powiększył limit obcokrajowców
mogących grać w jednej drużynie do pięciu). Już wówczas wspominano o
konieczności wzmocnienia linii defensywnej, więc Zaczesow miał skupić
swoje działania poszukiwawcze na takich właśnie zawodnikach.
Rosjanin zlecił więc drużynie przygotowania według swoich metod i
wrócił do swojego kraju. Działacze, trenerzy i sami hokeiści nie
ukrywali, że metody szkoleniowe były dość rewolucyjne, jak na polskie
warunki.
- Hokeista musi być giętki i elastyczny, dlatego kładziemy nacisk na
siłę, ale tylko w dynamice, nie może to być trening statyczny - mówił
wówczas Stanisław Byrski.
Zawodnicy w środku przygotowań do sezonu dostali blisko
trzytygodniowe urlopy, chociaż początkowo planowano przedłużenie ich o
kolejny tydzień.
Rosyjski szkoleniowiec, wraz z trzema nowymi zawodnikami (J.
Bucharan, J. Chromow, A. Syczow) wrócił do Torunia 10 lipca, a
reprezentantom TKH dwa dni później zakończyły się urlopy. Wówczas
rozpoczęły się cięższe treningi.
Pierwsza zmiana
Drużyna przygotowywała się w pocie czoła do pierwszych meczów
kontrolnych, ale już wtedy objawił się marudny charakter Zaczesowa. Po
pierwszym spotkaniu sparingowym (przegranym 0:3, ze Stoczniowcem) klub
ponowił działania w poszukiwaniu nowego szkoleniowca. Zaczesow został
zwolniony, a jego miejsce chwilowo zajął Stanisław Byrski.
W trybie awaryjnym do Torunia ściągnięto Miroslava Doleżalika, który
przejął schedę po Rosjaninie 21 sierpnia, czyli niespełna trzy tygodnie
przed rozpoczęciem rozgrywek.
Przed wrześniowym turniejem im. Ludwika Czachowskiego klub pożegnał
się ze Sławomirem Kiedewiczem, Tomaszem Nikielem i Mateuszem
Wiśniewskim, lecz mimo to torunianie wygrali dwa z trzech meczów w tej
corocznej imprezie i pełni optymizmu przystąpili do sezonu.
Cisza przed burzą
- Myślę, że obecnie jest to taka „cisza przed burzą” - mówił
Miroslav Doleżalik. - Jestem zdania, że od początku sezonu będziemy
grali bardzo dobrze.
I
rzeczywiście. Torunianie dobrze rozpoczęli i dobrze zakończyli pierwszą
rundę rozgrywek, wygrywając m.in. z Zagłębiem Sosnowiec, Podhalem Nowy
Targ, na wyjeździe ze Stoczniowcem Gdańsk i Unią Oświęcim (jak się
później okazało było to ostatnie „czyste” - nie po dogrywce -
zwycięstwo w rundzie zasadniczej, na obcym obiekcie).
Jednak w tym okresie przydarzyły się dwie poważne „wpadki”, remis na
własnym lodowisku z KTH Krynicą (2:2) oraz porażka w Sanoku (3:4),
które nie pozostały bez echa.
Przed kolejnymi, bardzo trudnymi spotkaniami, zawodnikom TKH
postawiono ultimatum. W zamian za dziewięć punktów zdobytych w tych
meczach klubowi włodarze mieli anulować kary finansowe, jakie zostały
nałożone na zawodników za osiąganie słabe rezultatów.
Nie udało się. Torunianie wygrali dwa spotkania inkasując sześć
punktów i nawet wysoka, druga lokata w PLH (ex aequo z Cracovią) nie
była w tej sytuacji żadną okolicznością łagodzącą. Rozwiązano kontrakty
z obrońcą Aleksandrem Syczewem oraz napastnikami: Jewgienijem Chromowem
i Adamem Fraszką.
Wzmocnień nie znaleziono
Od tego momentu drużyna wygrywała większość meczów na własnym
lodowisku, lecz solidarnie przegrywała wszystkie spotkania wyjazdowe.
Działacze, wraz z trenerem Miroslavem Doleżalikiem, rozpoczęli
poszukiwania kolejnych wzmocnień, ponieważ na początku października
pojawiły się pierwsze oznaki braku zawodników w linii defensywnej.
Mimo przeciwności losu, do drugiego etapu torunianie przystąpili z piątego miejsca.
- Chcemy porządnych, przemyślanych wzmocnień - mówił trener
Doleżalik. - Jesteśmy w kontakcie z Czechami, Słowakami i jednym
Kanadyjczykiem, lecz najpierw ci zawodnicy muszą się wywiązać z
klubowych kontraktów, a nie jest to takie proste.
20 grudnia zamknięto „okienko transferowe”. Pomimo usilnych prób ze
strony sztabu szkoleniowego, jak i klubu, nie udało się ściągnąć
odpowiednich zawodników zagranicznych.
Deficyt obrońców oraz brak skuteczności wśród napastników się
pogłębiał. Ze względu na zagrożenie zdrowia karierę przedwcześnie
zakończyć musiał Piotr Korczak, a cały zastęp mniejszych kontuzji
trapił innych graczy. Dodatkowo zarząd klubu odwołał z funkcji prezesa
Przemysława Radio.
Masewicz za Doleżalika
Do play off Toruński Klub Hokejowy przystąpił z szóstego miejsca, a
jego rywalem był Stoczniowiec Gdańsk, który jeszcze w sezonie
zasadniczym pognębił torunian, wygrywając z nimi w sezonie zasadniczym
10:4.
Po
pięciu spotkaniach awans do półfinału Polskiej Ligi Hokejowej
zagwarantowali sobie gdańszczanie. Z szumnych zapowiedzi walki o medale
mistrzostw Polski niewiele więc pozostało.
Znów posypały się kary finansowe i zwolnienia. Rozwiązano kontrakty
z Miroslavem Doleżalikiem i Stanisławem Byrskim, a także z Milanem
Furo. Miejsce w boksie toruńskiej drużyny, na stanowisku trenera zajął
Andrzej Masewicz, wcześniej zwolniony przed rozgrywkami.
Ostatecznie Toruński Klub Hokejowy zajął szóste miejsce w
rozgrywkach, pokonując Unię Oświęcim w czterech meczach oraz ulegając
Zagłębiu Sosnowiec w walce o piątą lokatę.
Kiedy popełniono błędy i w czym one tkwiły? Jakie będą kolejne
kroki? Jak będzie wyglądała drużyna w kolejnych rozgrywkach? O tym
napiszemy wkrótce.
Dariusz Łopatka (Nowości)