Treść strony grudzień_2006
Szczęśliwe zwycięstwo…
Rezultat pojedynku Stalowych Pierników z hokeistami Zagłębia Sosnowiec ważył się do samego końca. Gościom zabrakło zaledwie 17 sekund, aby wywieźć chociażby punkt z Torunia…
Kontrola przebiegu spotkania…
Spotkanie jeszcze się nie rozpoczęło, a kibice Stalowych Pierników już mogli się cieszyć z dobrej nowiny. Wszystko za sprawą powrotu na ligowe tafle Milana Furo. Ulubieniec toruńskiej publiczności wyleczył kontuzje i zamierzał pomóc kolegom z zespołu w osiągnięciu korzystnego rezultatu.
Wróćmy jednak do meczu, już pierwsze minuty pojedynku potwierdziły słowa o zaciętości całej konfrontacji. Zaczęli goście, a konkretniej pierwszy atak Zagłębia, który najwyraźniej od razu chciał się wpisać na listę strzelców. Nic z tego, krążek nie trafił do bramki Tomasza Wawrzkiewicza. Gospodarze sprawiali wrażenie lekko zaskoczonych takim obrotem spraw, ale szybko opanowali sytuację i sami zaczęli nękać Tomasza Jaworskiego. W odstępie zaledwie 3 minut na tablicy mogło być 3:0, ale zarówno Arkadiusz Marmurowicz, Maciej Radwański, jak i Rudolf Vercik nie potrafili wpisać się do protokołu. Warto podkreślić, że w/w zawodnicy zmarnowali tzw. sytuacje sam na sam, więc najwyraźniej Miroslav Doleżalik, jeszcze nie uporał się z chorobą „braku skuteczności” swoich hokeistów. W 16 minucie Robert Grobarczyk i Tobiasz Bernat mogli wyprowadzić swój zespół na prowadzenie, jednak na przeszkodzie stanął im Łukasz Sokół. Toruński obrońca umiejętnie odczytał zamiary napastników Zagłębia i nie dopuścił do oddania strzału na bramkę Wahy. Dwie minuty później kibice Stalowych Pierników mogli w końcu wyskoczyć z miejsc, krzycząc „GOOOOOL” . Robert Fraszko precyzyjnie uderzył z linii niebieskiej i Jawa musiał wyjmować krążek z siatki. Wprawdzie goście próbowali jeszcze zdobyć wyrównującego gola, ale na Tor-Torze zabrzmiała końcowa syrena i hokeiści zjechali do szatni na przerwę. Druga odsłona rozpoczęła się od silnego uderzenia gospodarzy. Martin Ambruz dobija strzał Rudolfa Vercika i bramkarz Zagłębia, po raz drugi wyciąga krążek z siatki. W 28 minucie Sokół wychodząc z ławki kar otrzymał idealne podanie, lecz po raz kolejny skuteczność dała znać o sobie i wynik nie uległ zmianie. Goście próbowali odpowiedzieć, lecz ich ataki były dość chaotyczne i łatwe do rozbicia. Jaroslav Filo, widząc nieporadność kolegów z zespołu, wziął sprawy w swoje ręce i pokazał próbkę swoich indywidualnych umiejętności. Niczego to jednak nie zmieniło i Waha po drugiej tercji miał czyste konto. Jak się okazało, dopiero trzecia tercja przyniosła prawdziwe emocje. Najpierw Rafał Twardy zdobył kontaktowego gola, a następnie na minutę przed końcem meczu Jacek Rukowski doprowadził do remisu. Na trybunach zapanowała cisza i każdy czekał na dogrywkę. Nic z tego, Przemysław Bomastek wykorzystał moment nieuwagi obrońców Zagłębia i na 17 sekund przed końcem spotkania zapewnił 3 punkty gospodarzom!
TKH ThyssenKrupp Energostal – Zagłębie Sosnowiec 3:2 (1:0, 1:0, 1:2)
1:0 Robert Fraszko (Bartosz Dąbkowski) 20’ 5/4
2:0 Martin Ambruz (Rudolf Vercik) 23’ 5/4
2:1 Rafał Twardy (Gabriel Da Costa, Teddy Da Costa) 49’ 5/5
2:2 Jacek Rutkowski (Teddy Da Costa, Mariusz Puzio) 59’ 5/5
3:2 Przemysław Bomastek (Łukasz Sokół) 60’
Składy:
TKH TKE:
Wawrzkiewicz – Sokół(2), Kłys, Vercik, Ambruz(2), Dolęga(2+10) – Fraszko(2), Dąbkowski(2), Bomastek(2), Proszkiewicz, Marmurowicz – Koseda, Dalke, Radwański, Suchomski(2), Milan – Chrzanowski, Dzięgiel(2), Furo(2)
Zagłębie:
Jaworski – Urban(2), Labryga, M.Kozłowski, T.Kozłowski, Horny – Kotuła(4), Rutkowski(2), Puzio, Bernat, Grobarczyk – Duszak, Jasicki, G. Da Costa, T. Da Costa(2), Twardy – Podsiadło, Filo(2), Majewski
Kary:
TKH TKE – 28 min (w tym 10 min kary indywidualnej)
Zagłębie – 12 min
- autor: Valdi