Treść strony luty_2007


Wskoczymy do czwórki


Rozmowa ze STANISŁAWEM BYRSKIM, drugim trenerem TKH ThyssenKrupp Energostal










- Zespół będzie się przygotowywał do play off na zgrupowaniu w Cierpicach. Skąd ten pomysł?

-
Zależy nam na dodatkowej integracji zawodników. Chcemy, żeby odcięli
się od codziennych obowiązków w domu, od spraw rodzinnych, a myśleli
tylko o meczach ze Stoczniowcem. Pamiętam jak takie rozwiązanie zdało
egzamin jak walczyliśmy o ekstraklasę jeszcze z trenerem Czachowskim.
Przyznam, że obawialiśmy się jak zareagują hokeiści, ale wykazali
wielki entuzjazm. Nawet sami chcieli dołożyć pieniędzy do tego
zgrupowania. Już pierwszego dnia widać było, że bardzo odżyli. Przed
nami najważniejsze mecze sezonu, a w Cierpicach będą mieli wszystko co
potrzebne. Niech odpoczną trochę od hokeja, relaks też jest potrzebny.

- W pierwszej rundzie trafiliście jak chcieliście, czyli na Stoczniowca. To jednak w tym roku bardzo groźny zespół.

-
Pokazaliśmy na początku sezonu, że potrafimy grać ze Stoczniowcem.
Trzeba wrócić przede wszystkim mentalnie do tego okresu. Wiemy
doskonale jak gra nasz rywal i wszystko będzie zależało od realizacji
założeń taktycznych. Przygotowujemy się tylko pod kątem Stoczniowca,
osobiście jestem optymistą, przeskoczymy tą przeszkodę.

- TKH musi koniecznie poprawić defensywę, bo tyle bramek jeszcze nigdy nie tracił w ekstraklasie.

-
To niestety prawda. Sami zawodnicy są tym załamani, rozmawialiśmy
zresztą z nimi indywidualnie na ten temat. Recepta jest tylko jedna:
żelazna konsekwencja w obronie. Było już ją widać w pierwszych tercjach
meczów z Podhalem czy GKS Tychy. Chcieliśmy chłopakom pokazać mecz z
Gdańskiem, który wygrali 6:4, ale niestety akurat tego nie mamy na
kasecie. Szkoda, bo tak właśnie musimy zagrać w piątek.

-
Odpoczynku psychicznego potrzebuje zwłaszcza Tomasz Wawrzkiewicz, który
trochę krążków musiał wyciągnąć z bramki w ostatnim czasie. A od niego
będzie zależało szczególnie dużo.


- Daliśmy mu trochę
wolnego, był wykończony psychicznie dodatkowo jeszcze przez badania
lekarskie. Okazało się, że będzie musiał mieć po sezonie operacje
barku. Teraz już powoli dochodzi do siebie i te kilka dni w Cierpicach
na pewno mu pomoże.

- Czy pierwszy mecz w Gdańsku będzie najważniejszy dla losów tej rywalizacji?

-
Nie można tak powiedzieć. Na pewno będzie bardzo ważny, ale na tym
jednym spotkaniu play off się nie kończy. Niezależnie czy wygramy czy
przegramy. Różnie się takie rywalizacje mogą potoczyć. Zdajemy sobie
sprawę z wagi spotkania, ale z tym nie można przesadzać.

- Czym różni się play off od rundy zasadniczej?

-
Przede wszystkim presją, jaka ciąży na zawodnikach. Tu nie ma łatwych
spotkań, a najważniejsze, że nie ma czasu, żeby odrabiać straty. Każdy
mecz ma kluczowe znaczenie. W sezonie zasadniczym można przegrać mecz
lub dwa i potem odrobić straty, tym razem nie będzie takiej możliwości.
Trzeba być maksymalnie skoncentrowanym od pierwszego gwizdka sędziów.

-
Mówi się, że play off to czas weteranów. Jeśli tak, to w tym elemencie
przewagę będzie miało TKH, który ma w składzie więcej doświadczonych
zawodników.


- Nie ukrywam, że liczymy na takie problemy
Stoczniowca. Ten zespół jest jednak w dużym stopniu oparty na młodych
zawodnikach. Być może trema spęta im nogi, bo przecież młodość ma swoje
prawa. Doświadczenie w play off bardzo się liczy. Uważam, że powinniśmy
znaleźć się w czwórce, a wtedy zespół naprawdę poczuje się mocny
psychicznie.

- A jak Pan ocenia układ sił w pozostałych parach? Czy Cracovię i GKS Tychy czeka łatwa przeprawa z drużynami z dolnej grupy?

-
Myślę, że Tychy nie będą miały łatwo z Unią Oświęcim. Wiem, że tam na
południu nikt nie lubi grać z tym zespołem. GKS jednak zyskuje to, że
po awansie uniknie w półfinale Podhala Nowy Targ. Personalnie dwa
czołowe zespoły z pewnością są najmocniejsze, ale w sporcie niczego nie
można wykluczyć.

Rozmawiał Joachim Przybył (Gazeta Pomorska)


wstecz

Kontakt

Bannery