Treść strony luty_2007
Do pełni szczęścia zabrakło niewiele
W Polskiej Lidze Hokejowej trwa play off. TKH po piątkowym
zwycięstwie w karnych w Gdańsku, w niedzielę musiał się pogodzić z
porażką u siebie 3:4.
- Do końca ufałem swoim zawodnikom - mówił po zakończeniu piątkowej potyczki Miroslav Doleżalik.
Jacek
Dzięgiel (z lewej) oraz Konstantin Ryabenko (z prawej) zdołali
pokonywać bramkarzy drużyny przeciwnej w niedzielnym meczu na
„Tor-Torze”
Wówczas torunianie odnieśli bardzo ważne zwycięstwo, po serii rzutów karnych.
W niedzielę zawodnicy Toruńskiego Klubu Hokejowego znów musieli
gonić rezultat. Na pierwszą bramkę Romana Skutchana odpowiedział Jacek
Dzięgiel, kolejne dwie (trafiali Zdenek Jurasek i Konstantin Ryabenko)
zripostował Rudolf Vercik, po czym nadzieje wśród kibiców odżyły na
nowo.
Niespełna cztery minuty przed zakończeniem meczu indywidualną akcją
popisał się Aleksander Hult. Szwedzki napastnik bardzo długo
przetrzymywał krążek, dwukrotnie przejechał prawie całe toruńskie
lodowisko, wjechał do tercji gospodarzy i atomowym strzałem w „okienko”
bramki strzeżonej przez Tomasza Wawrzkiewicza podwyższył prowadzenie
gdańszczan. Było wówczas 4:2.
- Myślę, że zawaliliśmy drugą tercję - powiedział Przemysław
Bomastek, napastnik TKH. - Mieliśmy ogromną przewagę, a gdańszczanie
mieli nic ze swojej gry, lecz zrobiły się dwie kary, które dwukrotnie
wykorzystali. Odskoczyli i było ciężko ich dogonić. Gdy zdobyliśmy
bramkę w trzeciej tercji wydawało nam się, że pójdziemy za ciosem, a
końcówka będzie taka sama jak w Gdańsku.
Walczyli do ostatniej chwili
Torunianie łatwo się nie poddali, a chwilę później Bartosz Dąbkowski
trafił do siatki Stoczniowca. Na więcej nie starczyło czasu.
Niewiele
brakowało, by sytuacja z piątkowego spotkania się powtórzyła. Znów,
kilka sekund przed zakończeniem trenerzy byli zmuszeni do „wzięcia
czasów”, były kary (w Gdańsku dla Macieja Urbanowicza, w Toruniu dla
Pawła Skrzypkowskiego) oraz gry w przewadze podopiecznych Miroslava
Doleżalika.
- Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że spotykają się dwa równorzędne
zespoły - stwierdził Henryk Zabrocki, szkoleniowiec Stoczniowca. - Nie
udało nam się dowieźć do końca prowadzenia w Gdańsku, wówczas poniosła
nas młodzieńcza fantazja.
W mieście Neptuna więcej szczęścia w kieszeniach mieli torunianie,
którzy strzelając bramkę niespełna 40. sekund przed ostatnią syreną
doprowadzili do dogrywki.
Przerwa dla reprezentacji
- Później były rzuty karne, które również są elementem hokejowym - dodał Zabrocki. - My wykonywaliśmy je gorzej niż rywale.
Grając przed własną publicznością zabrakło torunianom wyrównującej bramki, chociaż należy przyznać, że niewiele brakowało.
- Takie są mecze w play off: „na styku” i takich się należy spodziewać - podsumował Przemysław Bomastek.
Kolejne spotkania fazy play off zostaną rozegrane za niespełna dwa
tygodnie (16 lutego), ponieważ w najbliższy weekend, na toruńskim
obiekcie, zostanie rozegrany turniej Euro Ice Hockey Challenge. Udział
w zawodach zapowiedziały narodowe ekipy Węgier, Litwy, Chorwacji oraz
Polski.
Międzynarodowa batalia trwać będzie w dniach 9-11 lutego.
Dariusz Łopatka (Nowości)