Treść strony SEZON 2007/ 2008


Mistrz Polski na Tor-Torze


Dwa spotkania i jeden punkt to bilans TKH po weekendzie. Dzisiaj toruńskich zawodników czeka kolejny mecz.





bilde?Site=PO&Date=20070918&Category=SPORT05&ArtNo=70917053&Ref=AR&MaxW=185&border=0&title=1
Goście z Sanoka obnażyli wszelkie braki toruńskiego zespołu.
(Fot. Lech Kamiński)








Ich rywalem będzie Podhale Nowy Targ.

W
Janowie podopieczni Mariana Pysza dokonali nie lada sztuki. Najpierw
pozwolili przeciwnikom wyjść na trzybramkowe prowadzenie, żeby na
cztery minuty przed końcem wyrównać i doprowadzić do dogrywki.

-
Na początku trzeciej tercji straciliśmy bramkę, która wprowadziła
nerwową atmosferę w szeregi zespołu - przyznaje Marek Koszowski,
napastnik Naprzodu. - Momentalnie mieliśmy związane ręce i broniliśmy
się w najprostszy sposób - wybijając krążki. Toruń mocno nas
przycisnął, chociaż w poprzednich odsłonach nic nie pokazał. Byliśmy
przekonani, że ten mecz nie może się inaczej skończyć niż naszym
zwycięstwem, ale rywal się podniósł. W dogrywce naszym celem było
utrzymanie remisu i doprowadzenie do karnych.

Konsekwencja w obronie

I
ta strategia się opłaciła. W karnych gola na wagę trzech punktów dla
gospodarzy zdobył Tomasz Jóźwik. W szatni toruńskiego zespołu po tym
pojedynku było bardzo gorąco. Jeszcze bardziej uzasadnione pretensje do
swoich zawodników mieli toruńscy szkoleniowcy po niedzielnej kolejce, w
której TKH doznało pierwszej porażki na własnym lodowisku z KH Sanok,
od czasu awansu do ekstraklasy. Sam wynik upokarzający nie był, w
przeciwieństwie do stylu, jaki zaprezentowali gospodarze. - Nasza gra
miała się opierać na konsekwentnej obronie i kontrach - twierdzi
napastnik rywali Wojciech Milan, który w ubiegłym sezonie reprezentował
barwy Torunia. - Wiary dodawały nam udane interwencje Adama
Kubalskiego, który nie odbijał przed siebie zbyt wielu krążków i
pozbawiał TKH możliwości dobitek. W końcówce niepotrzebnie pozbywaliśmy
się krążka, próbując trafić na pustą bramkę.

Te strzały były
niecelne i akcja przenosiła się do naszej tercji. Nie było łatwo, ale
okazało się, że lider nie jest wcale taki straszny.

Wiktor trzymał kciuki za Mariana

Czasu
na pozbieranie się drużyny jest mało. Wcale nie więcej mają go
dzisiejsi przeciwnicy. Mistrz Polski w ostatniej kolejce oddał punkty
ekipie Jarosława Morawieckiego. - Niemożliwe stało się możliwe - mówi z
goryczą w głosie o przegranym meczu z Zagłębiem Wiktor Pysz. - Nadal
nie mogę sobie uzmysłowić, jak mogliśmy roztrwonić czterobramkowe
prowadzenie. Sosnowiec miał w ostatniej tercji ponad 60% skuteczność.
Przyznam, że po tym meczu z niecierpliwością oczekiwałem na wynik z
Torunia. Cieszyłbym się na pojedynek z bratem, jakby TKH wygrał. A tak
któryś z zespołów może znaleźć się w trudnej sytuacji, w zależności od
tego, kto wygra.

Początek meczu o godzinie 18.30.

Paweł Kumiszcze (Gazeta Pomorska)

wstecz

Kontakt

Bannery