Treść strony SEZON 2007/ 2008
Egzamin w Krakowie
TKH stracił fotel lidera, dziś na wyjeździe zagra z Cracovią.
Toruński zespół pod koniec rundy ma bardzo
wymagających przeciwników. W poprzednich dwóch meczach z Nowym Targiem
i z Tychami TKH nie zdobył punktu. Ta seria może zostać przerwana
dzisiaj w Krakowie.
W drużynie gospodarzy zabrakło Jarosława
Dołęgi, który został w sobotę dotkliwie pobity. Nie wystąpił również
Rafał Cychowski, który narzeka na uraz pachwiny. - Jechałem do Torunia
z obawami - przyznaje szkoleniowiec GKS Wojciech Matczak. - W
przeszłości mieliśmy tu duże problemy, żeby wygrać. Teraz się udało i
nie kryję, że jestem z tego powodu szczęśliwy, pomimo tego, że nie
gramy jeszcze tak jakbym sobie tego życzył.
Wiatr w żagle TKH
Jego
podopieczni nie zachwycali, ale i tak kontrolowali przebieg meczu,
przynajmniej przez czterdzieści minut, strzelając w tym czasie trzy
bramki.
Szczególnej urody była ta pierwsza, zdobyta w
osłabieniu przez Adriana Parzyszka. - Dostałem podanie od Gonery na
niebieską linię na granicy tercji obronnej Torunia - mówi kapitan
wicemistrzów Polski. - W takiej sytuacji zazwyczaj na drugim skrzydle
jest Adam Bagiński, ale tym razem byłem sam, więc zdecydowałem się na
uderzenie. Wiedziałem, że jedyną możliwością, aby trafić z tego miejsca
jest odanie strzału w górne okolice bramki.
- Nie wszystkie
gole strzela się z dwóch metrów sprzed bramki - twierdzi Matczak. -
Szanuję Adriana właśnie za podejmowanie takich decyzji. Niestety w
trzeciej tercji to już nie był ten zawodnik. Przez jego kary, a także
Piotra Sarnika zrobiło się gorąco.
Na dziewięć minut przed końcem gospodarze dogonili tyszan za sprawą Vercika.
Przynajmniej
tak się przez chwilę wydawało. Arbiter dopatrzył się jednak spalonego w
polu bramkowym i nie uznał bramki. - Nie wiem czy byśmy wygrali, jakby
zaliczono to trafienie - mówi trener Tychów. - Toruń wyraźnie dostał
wiatr w żagle i mogłoby być ciężko.
Łatwo z podopiecznymi
Mariana Pysza na pewno nie mieli zawodnicy Szarotek w piątkowej
kolejce. W ciągu trzeciej tercji stracili bezpieczną przewagę i o mało
co nie musieli rozgrywać dogrywki.
- Wszystko zaczęło się od
naszych kar, m. in. mojej - przyznaje Jarosław Różański. - Na szczęście
wszystko się dla nas dobrze skończyło. Musimy dojść przyczyn naszej
słabszej dyspozycji w trzeciej tercji.
Dzisiaj TKH czeka mecz
w Krakowie. W niedzielę Cracovia z trudem, ale uporała się w Sosnowcu z
Zagłębiem. - Jakość lodu pozostawiała wiele do życzenia i akcje obu
zespołów były szarpane - mówi Jarosław Kłys. - Wyrównaliśmy po rzucie
karnym Leszka Laszkiewicza, podyktowanym, ponieważ jeden z obrońców
Zagłębia zamroził krążek w polu bramkowym. Zwycięstwo zapewnił nam
Michał Piotrowski.
Paweł Kumiszcze (Gazeta Pomorska)