Treść strony SEZON 2007/ 2008
Gra w przewadze do poprawki
Podopieczni Mariana Pysza i Andrzeja Masewicza z weekendowych wojaży
przywieźli łącznie dwa punkty i utrzymali się na szóstej pozycji w
tabeli.
W piątek hokeiści TKH stoczyli wyrównany pojedynek z
Zagłębiem Sosnowiec, kończąc go jednak w roli przegranych, po trzech
schematycznych zagraniach gospodarzy. - Te podania nie powinny w ogóle
mieć miejsca - mówi Marian Pysz. - Trzeba już było zaatakować graczy
rywali już w tercji obronnej. Poza tym skrzydłowi muszą być bardzo
blisko swoich przeciwników, żeby ci im nie uciekli tak jak to miało
miejsce w tym meczu.
Został i zbił go z tropu
Trzy
podania z własnej tercji dotarły do adresatów na przeciwległej linii
niebieskiej i zakończyły się bramkami Bernata, T. Da Costy i Belicy. -
Byłem zły nie tylko na kolegów z pola, ale także na siebie, bo nie
udało mi się obronić żadnej z tych trzech akcji sam na sam - przyznaje
Michał Plaskiewicz.
Zanim jednak Belica postawił kropkę nad "i"
TKH nie potrafiło wykorzystać przewinień Zagłębia. - Jeżeli gramy trzy
razy z przewagą dwóch zawodników i nie pada żadna bramka to trudno
myśleć o wygranej - uważa Pysz. - Tacy zawodnicy jak Bomastek czy
Dołęga powinni umieć rozwiązać te sytuacje z korzyścią dla zespołu.
Inna sprawa, że swój dzień miał Tomasz Jaworski, wydatnie pomagając
kolegom.
W niedzielę torunianie wystąpili w bytomskiej "Stodole". W regulaminowym czasie padł remis.
-
W dogrywce obie drużyny przygotowywały się już do karnych i nie było
żadnych desperackich akcji - twierdzi Łukasz Rutkowski. - W pierwszej
serii Steckiewicz położył już bramkarza TKH, ale uciekł mu krążek.
Potem Pavel Urban próbował założyć "siatkę". Decydujący miał być karny
Salamona, który do tej pory sprawdzał się w tej sytuacji. Z tym że
teraz był nieco zbity z tropu, bo Plaskiewicz praktycznie nie ruszył
się z własnego pola.
- Przy trzecim karnym wyjechałem
nieznacznie z bramki i starałem się zwieść ruchem kija, aby podjął
decyzję o strzale na bramkę i się udało - wyjaśnia Michał Plaskiewicz.
- Salamon nie zdecydował się kiwać i uderzył ponad poprzeczką.
Chcą się odegrać
W
Gdańsku, kiedy zanosiło się na rzuty karne do ich wykonywania byli już
desygnowani Jastrzębski, Marmurowicz i Mravec. Mecz jednak rozstrzygnął
się w dogrywce. Z Polonią z tej trójki ostał się tylko wychowanek
Nowego Targu.
Pozostałe dwa karne wykonywali Vercik i
Cychowski, który zdobył zwycięskiego gola. - Ci zawodnicy najlepiej
prezentowali się pod kątem tego elementu gry i stąd ten wybór -
wyjaśnia Marian Pysz.
Polonia przegrała mecz, ale Andrzej
Tkacz jest przekonany, że następnym razem będzie już komplet punktów. -
Sądzę, że następnym razem ogramy Toruń - przyznaje szkoleniowiec
Polonii. - Teraz też mieliśmy ogromną szansę i gdyby nie faul Tokosa,
za który otrzymał cztery minuty kary to dowieźlibyśmy korzystny wynik
do końca.
Paweł Kumiszcze (Gazeta Pomorska)