Treść strony luty_2009
Podhalanie nigdy łatwo nie mieli
W historii rozgrywek o mistrzostwo kraju torunianie cztery razy rywalizowali z nowotarżanami w ćwierćfinałach play off. Za każdym razem to Podhalanie zdobywali medale.
System play off w najwyższej klasie rozgrywek hokejowych wprowadzono
w sezonie 1983/84. Od tego czasu los kojarzył Podhale z Towimorem
czterokrotnie. Po raz pierwszy w roku 1990.
„Przed
rozpoczęciem play off torunianie, pod wodza Walerego Bastiersa,
zajmowali miejsce szóste. Podhale miejsce trzecie. „Szarotki” obawiały
się spotkania z Towimorem, z którym przegrały już w Toruniu...
Opiekunowie toruńskiej drużyny zapowiadali nawet zwycięstwo w „jaskini
lwa”... Niestety, sprawdziły się jednak prognozy pesymistów, że nic z
tego nie będzie, że gospodarze odniosą wysokie zwycięstwo”.
I
tak w pierwszym meczu nowotarżanie bezdyskusyjnie przeważali i mecz
zakończyli zwycięstwem 8:0. Dwa dni później dokończyli dzieła
eliminując torunian z walki o medale, choć...
„Było to jedno z najbardziej niechcianych zwycięstw „Górali”.
Wtajemniczeni powiadają, że chętnie zagraliby oni z toruńczykami raz
jeszcze w Nowym Targu. Chodzi oczywiście o kasę... Wczoraj Podhale
długo męczyło się z gospodarzami. Toruńczycy grali natomiast
nadspodziewanie dobrze”.
Ostatecznie, po dwóch bramach Barabanowa i jednej
Stefańskiego przegrali 3:5, a po kolejnych meczach już w lutym
zakończyli sezon. Zajęli siódme miejsce w lidze, które zostało przyjęte
z niedosytem. Podhale natomiast dobrnęło do finału. Najlepsza okazała
się jednak Polonia Bytom, która w tamtych latach królowała na krajowym
podwórku, choć decydujący mecz zakończył się porażką nowotarżan tylko
0:1.
Zaskoczyli „Szarotki”
Rok później sytuacja powtórzyła się i w lutym
trzecia drużyna sezonu zasadniczego - Podhale i szósta - Towimor,
przystąpiły do potyczek play off.
Na starcie tej rundy kluby, które zajęły wyższe
miejsca miały handicap - musiały wygrać tylko dwa razy, aby dostać się
do półfinału. Niżej sklasyfikowane zespoły musiały rywali ograć
trzykrotnie.
Pierwszy mecz ekipa prowadzona od tego sezonu przez Borysa Barabanowa przegrała.
„Cały
zespół grał ofiarnie, ale napastnicy wykazali ogromną niedyspozycję
strzelecką. Nie są to wady drużyny toruńskiej od ostatniego spotkania.
Niestety”.
Dwa dni później rewanż odbył się w
Toruniu. Zwycięstwo gospodarzy oznaczało dalszy ciąg rywalizacji o
półfinał mistrzostw Polski.
„Stawka dla
obu zespołów spora, ale finansowo te plany dla Towimoru nie były
korzystne. Dlatego byliśmy ciekawi, jak zachowa się zespół trenera
Barabanowa...”
A ten zaskoczył.
Faworyzowanemu rywalowi stawił czoło. Każda z tercji, jak również
dogrywka, kończyła się remisem. Dopiero wykorzystany karny przez
Obłońskiego dał zwycięstwo torunianom.
Trzeci mecz odbył się więc w Nowym Targu i właśnie
wówczas torunianie utracili szansę gry o medale, przegrywając z
„Szarotkami” 0:7. Nie był to jednak jeszcze koniec rozgrywek. Pod
koniec kwietnia bowiem, po przerwie na występy reprezentacji narodowej,
Towimor zapewnił sobie piąte miejsce w kraju, a nowotarżanie wywalczyli
brązowy medal.
Najwspanialsze chwile dla toruńskiego środowiska, związane z rywalizacją przeciwko „Góralom”, miały miejsce w 1994 roku.
„Niemożliwe
stało się faktem. W pierwszym meczu rundy play off Towimor pokonał w
Nowym Targu niepokonane w tym sezonie Podhale”.
To był szok
Mimo iż do Nowego Targu hokeiści Towimoru nie
pojechali w optymalnym składzie (w meczu zagrało tylko trzynastu
zawodników), to zaskoczyli rywali. Dwie kontry i dwie bramki Piotra
Zdunka spowodowały, że na początku rywalizacji do trzech zwycięstw
torunianie stali się autorami ogromnej sensacja.
Nic więc dziwnego nie było w tym, że cztery dni
później „Tor-Tor” pękał w szwach. Mecz trzeba było rozpocząć z drobnym
opóźnieniem, aby wszyscy chętni weszli na obiekt. Widzowie przecierali
oczy ze zdumienia i z nerwów obgryzali paznokcie, gdyż drużyna
Stanisława Byrskiego i Bogdana Wawrzyńskiego walczyła z Podhalem jak
równy z równym.
„Dość powiedzieć, że Towimor
strzelił dwie nieuznane przez sędziego bramki, ponadto trzykrotnie
trafiał w słupek i miał kilkadziesiąt niewykorzystanych dogodnych
sytuacji podbramkowych”.
Torunianie przegrali po
fantastycznym meczu 6:10, lecz było to wszystko, na co pozwolili im
nowotarżanie. W trzeciej potyczce Towimor doznał prawdziwej klęski,
przegrywając na wyjeździe 1:15. Sprawę awansu do półfinału przesądził
mecz czwarty, przegrany po walce 3:5.
W 1994 roku Podhale
okazało się najlepszą drużyną ligi, zdobyło czternasty wówczas tytuł
mistrza Polski w historii klubu, a Towimor zakończył rozgrywki na
szóstym miejscu.
W sezonie 1997/98 obie drużyny spotkały
się po raz ostatni. Toruński klub borykał się z problemami finansowymi
i miało to odbicie w osiąganych wynikach. Nowotarżanie wygrali
trzykrotnie i wyeliminowali TTH z walki o medale, a sami wywalczyli
srebro.
Efektowne widowisko
„Występy
Podhala wszędzie gromadziły tłumy widzów. W Toruniu też. Trybuny pełne,
atmosfera dużej imprezy sportowej, ostra walka na lodzie, sporo bramek
i ogromna ambicja zawodników obu drużyn sprawiała, że kibice zawsze
mogli liczyć na efektowne widowisko.”
Do tradycji
należał przed laty i nadal należy, chóralny śpiew toruńskich kibiców,
gdy tylko nowotarżanie tracili bramkę „Góralu czy ci nie żal?”. Czy w
najważniejszej części obecnego sezonu również będzie nam dane usłyszeć
słowa tej przyśpiewki?
- Z „Szarotkami trzeba grać na
pełnych obrotach przez wszystkie tercje, innego sposobu na zwycięstwo
nie ma - mówił niegdyś nieżyjący już Ludwik Czachowski, legenda
toruńskiego klubu. - Drużynie z Podhala nigdy łatwo z nami nie szło.
Obojętnie, gdzie mecze się odbywały.
Nie mielibyśmy nic przeciwko temu, aby w rozpoczynającym się jutro play off sezonu 2008/2009 nie było inaczej.
Cytaty pochodzą z archiwalnych wydań „Nowości"
Dariusz Łopatka (Nowości)